Synodontis petricola: Łatwe w tarle, trudne w odchowie - Jak hodować (II)

AM
Český Těšín
Udostępnij artykuł
(Część II) Doświadczenia z hodowlą Synodontis petricola (kirys skalny), w tym opis ich zachowania i porady dotyczące udanej reprodukcji. Dowiesz się również, jak zapobiegać pleśnieniu ikry i czym karmić narybek.

(Kontynuacja pierwszej części)

Rybom nic nie jest

Wbrew zaleceniom niektórych hodowców z internetu, nie zrobiłem absolutnie nic, aby rozmnożyć sumy. Żadnego specjalnego pokarmu, żadnych częstych podmian wody, żadnych wahań temperatury ani zmian pH. Oczywiście starałem się zebrać o nich jak najwięcej informacji, zanim przyniosłem je do domu.

Szczerze mówiąc, po cichu marzyłem o ich rozmnożeniu i posiadaniu ławicy pięknych sumów pływających po dnie akwarium - nie tylko w nocy. Karmiłem Petricola w nocy tonącym granulatem Nature Food, ale nie jest to warunek konieczny, wystarczą resztki po innych rybach. Jakiekolwiek były warunki w zbiorniku, sumy zawsze wychodziły ze swoich kryjówek w poszukiwaniu pożywienia, zwłaszcza o zmierzchu.

Pewnego wieczoru, gdy miałem właśnie wrzucić do zbiornika zwykłą dawkę granulatu, zobaczyłem, jak dwa Petricola zaczęły się bawić. Jedna z ryb była wyraźnie ciężarną samicą. Ryby zaczęły się gonić, ale co jakiś czas zwalniały, ponieważ samiec próbował dotknąć głowy samicy swoim drżącym ciałem. Gdy tak z zapałem je obserwowałem, nagle zdałem sobie sprawę, że jest już po drugiej w nocy i nie przygotowałem absolutnie nic na ewentualną opiekę nad ikrą. Mogłem tylko dalej je obserwować. Pocieszałem się wtedy, że ze względu na instynkt rozrodczy sytuacja się powtórzy i wtedy będę lepiej przygotowany.

Przygotowania

Potrzebowałem trzech dni, aby się gruntownie przygotować. Wziąłem plastikową miskę i włożyłem do niej kratkę z otworami o średnicy ośmiu milimetrów, na której miały być umieszczone szklane kulki. Tu pojawił się mały problem. W mojej okolicy nie było możliwości ich zdobycia. W końcu musiałem pojechać aż do Pragi, żeby je kupić. Nawiasem mówiąc, człowiek, od którego w końcu dostałem kulki, który sprzedał mi ich około siedemdziesiąt, był mistrzem Europy w grze w kulki. Ileż to razy potem powtarzałem sobie, że właśnie ten fakt mógł być głównym powodem, dla którego moje Petricola się rozmnożyły.

Po takim podejściu do sprawy pojawiło się kolejne pytanie. Jak najlepiej stworzyć specjalną kryjówkę, która utworzy intymną przestrzeń nad kratką z kulkami, w której łączące się w pary ryby będą miały niezbędny spokój i nie będą niepokojone przez innych mieszkańców zbiornika? Chociaż miałem do dyspozycji dziesiątki doniczek (moja żona miała takie samo zainteresowanie kwiatami, jak ja rybami tanganikańskimi), nie wydawały mi się one tym, co sobie wyobrażałem w swoim akwarium. Ostatecznie uformowałem pożądany kształt z materiału ceramicznego, który wypaliłem w piecu ceramicznym.

Jaskinia porośnięta roślinami

Jaskinia

Jaskinia

Myślałem, że sumom spodoba się to bardziej niż doniczka. W rzeczywistości jednak doskonale wiedziałem, że jest im to obojętne. Tak więc trzy dni po tym, jak zauważyłem zaloty Petricola, przygotowane przeze mnie "miejsce tarła" zostało umieszczone w zbiorniku, w pobliżu miejsca, w którym sumy spędzały najwięcej czasu, czyli między tufami porośniętymi Anubias nana.

Mój twór zawierał plastikową miskę z kratką, wypełnioną czarnymi szklanymi kulkami, tak aby jaja mogły wpadać przez szczeliny, bez możliwości zjedzenia ich przez rodziców. Na tę miskę nałożona została ceramiczna pokrywa z otworem. Następnego dnia, późnym popołudniem, kiedy wróciłem do domu, nie wierzyłem własnym oczom, na dnie plastikowej miski leżała mała kupka jaj.

Tarło

Petricola nie tylko nie czekały na mnie, aż wrócę z pracy i będę mógł je obserwować, ale nie czekały też na nocną ciszę. Co więcej, akwarium było od rana w pełni oświetlone - jak każdego dnia, kiedy idę do biura. Założyłem, że ryby celowo wybrały ten moment lub nie mogły się doczekać, aby wypróbować kulki od "mistrza Europy". Nie, nie, później odbyły tarło ponownie w godzinach popołudniowych i zacząłem wierzyć, że może to stać się u nich regułą. Wspomniane wyżej "później" oznacza kolejny dzień, a potem jeszcze jeden dzień po nim. Za każdym razem działo się to przed zmierzchem. Jeśli czytasz uważnie, możesz się zastanawiać, jak to możliwe, że te same pary odbyły tarło ponownie w ciągu trzech dni. Zapomniałem bowiem wspomnieć, że w międzyczasie byłem znowu w Krakowie i znowu nie wróciłem do domu z pustymi rękami!

Po tarle

Selekcja jaj

Euforia jednak szybko minęła, gdy zdałem sobie sprawę, że muszę rozwiązać potencjalny problem pleśnienia jaj. Sumy te nie należą do ryb, które opiekują się swoim potomstwem, wręcz przeciwnie, chętnie zjadają swoją ikrę.
Według dostępnych źródeł przyczyną są wszechobecne zarodniki grzybów z rodzaju Achyla i Saprolegnia. Zarodniki te infekują uszkodzone, chore lub niezapłodnione jaja i mogą przenosić się z nich na zdrowe jaja, ostatecznie zabijając rozwijający się zarodek. Wiele gatunków ryb chroni swoją ikrę, oczyszcza ją i usuwa złe jaja. Te sumy tego nie robią.
Następnego ranka wstałem godzinę wcześniej, aby zająć się ikrą. Stosunkowo łatwo było rozpoznać, które jaja są w porządku, a które nie. Około dziesięć procent złych, białych jaj było zepsutych, pozostałe, dobre, miały kolor ochrowo-miodowy.

Aby usunąć białe, niezapłodnione jaja, użyłem klasycznej szklanej pipety. Zassałem grudkę jaj i delikatnie nią potrząsnąłem, aby jaja się od siebie oddzieliły. W ten sposób udało mi się oddzielić złe jaja od dobrych. Uznałem, że to najlepszy sposób na opiekę nad ikrą. Może powinienem był użyć błękitu metylenowego, ale tego nie zrobiłem.
Po wielokrotnym "czyszczeniu", mniej więcej co sześć godzin przez okres dwóch dni, z około 600 jaj doszedłem do jednej szóstej, która po dwóch dniach zaczęła się wykluwać. Wypróbowałem różne urządzenia, od bardzo prostych słoików wkładanych do głównego zbiornika i podłączonych do czystej wody z filtra zewnętrznego, po bardziej "wyszukane" urządzenia, jak te, które częściowo widać na załączonym zdjęciu.

Kubek okazał się bezużyteczny. Większość jaj się zbrylała, co prowadziło do powstawania pleśni. Myślę, że przyczyną było mechaniczne ocieranie. Pozostałe urządzenia działały dobrze. Ostatecznie udało mi się uratować około 200 jaj z kilku tarł. Przeniosłem je do 35-litrowego akwarium z jaskinią.

Urządzenie do inkubacji jaj

Karmienie

Kolejnym wyzwaniem było ustalenie, kiedy strawią swoje stosunkowo duże woreczki żółtkowe. A więc kiedy zacząć karmić i jaki rodzaj (rozmiar) pokarmu zaoferować młodym, aby mogły go połknąć. Wydawały się być bardzo małe! Tu znowu popełniłem błąd.

Za pomocą lupy stale śledziłem trawienie woreczków żółtkowych zarodków. Nie chciałem dłużej czekać, bo myślałem, że to już właściwy moment i piątego dnia zacząłem karmić świeżo wyklutymi larwami artemii. Doprowadziło to jednak w kolejnych dniach do utraty części młodych. Głównym powodem tego problemu mogło być raczej przekarmienie i wynikające z niego pogorszenie jakości wody, niż zbyt wczesne rozpoczęcie karmienia.

Kolejnym testem było karmienie pantofelkami. Już następnego dnia nastąpiło karmienie świeżo wyklutymi larwami artemii razem z pantofelkami. Tak też ostatecznie karmiłem dalej i tylko od czasu do czasu urozmaicałem pokarm nicieniami mikro. Temperatura wody do hodowli wynosiła 23-24°C.

Później zacząłem dodawać również pokarm suchy w proszku. Próbowałem również stosować mrożone oczliki, ale młode ryby ewidentnie niechętnie je przyjmowały. Najbardziej niepokoiło mnie to, że młode nie garnęły się zbyt ochoczo do pokarmu. Przeważnie chowały się w jaskini i tylko bardzo ostrożnie zbliżały się do pokarmu. W końcu odkryłem, że przyczyną było zbyt intensywne światło. Za każdym razem, gdy przyciemniałem światło, wychodziły ze swojej kryjówki. Nie wierzyłem wtedy własnym oczom, ile tych sumów stłoczonych było w ograniczonej przestrzeni jaskini. A więc gdy tylko światło zgasło, cała ławica natychmiast rzucała się na zewnątrz i młode ryby od razu zaczynały jeść wszystko, co choć trochę pachniało. Co drugi lub trzeci dzień wymieniałem połowę wody, ponieważ objętość zbiornika była dość mała w stosunku do liczby młodych ryb. W wieku czterech miesięcy młode osiągnęły długość 2,5-3 cm.

S. petricola - młode

Wnioski

W trakcie pisania tego artykułu wykluwa się nowa partia jaj. Tym razem byłem bardziej cierpliwy, jeśli chodzi o rozpoczęcie karmienia, a także próbowałem pominąć karmienie pierwotniakami. Co prawda nie sądzę, aby pantofelki jako pierwszy pokarm były szkodliwe, ale chciałem się przekonać, czy jest to konieczne.

Synodontis petricola preferuje większe zbiorniki z dużą ilością kryjówek. Często wypływają na żer również w ciągu dnia, zwłaszcza gdy jest cicho i światło jest przyciemnione. W towarzystwie Tropheus nie radzą sobie z łapaniem pokarmu i żywią się resztkami. Woda w moim akwarium jest buforowana solami i wodorowęglanem sodu. Temperatura wody wynosi 23-24°C, przewodność 400-600 µS/cm.

Sumy te nie wymagają specjalnego pokarmu. Z moich doświadczeń wynika, że odbywają tarło kilka razy w miesiącu. Potem następuje kilkutygodniowa przerwa, nie zauważyłem związku momentu tarła z warunkami panującymi w ich ojczyźnie. Zwykłą porą tarła było późne popołudnie, liczba jaj z jednego tarła wynosi około 500. Około 10% z nich było niezapłodnionych lub wadliwych. Ostateczny wynik zależał jednak zawsze od tego, jak skutecznie udało się wyeliminować problemy z pleśnieniem ikry. Jest to z moich doświadczeń decydujący moment, aby uzyskać młode ryby. Najlepszym pokarmem dla młodych w pierwszych dwóch miesiącach po wykluciu są świeżo wyklute larwy artemii, a następnie drobny pył ze zwykłego pokarmu. Młode ryby najbardziej lubią spokój i przyciemnione światło.

Uwaga: Artykuł ukazał się w kwietniu 2012 roku w biuletynie "TANGANIKA MAGAZYN nr 11", rok później w czasopiśmie Cichlidofili. Przetłumaczone z wersji angielskiej przez Honzę Burzanovský'ego.

Dodatek autora po dziesięciu latach

Jak już wspomniano, artykuł opowiada o moich początkach z Petricola w 2011 roku, czyli dziesięć lat temu. Od tego czasu zebrałem wiele doświadczeń, zarówno poprzez własne obserwacje podczas hodowli i rozmnażania, jak i informacje z internetu, których na początku mojej przygody z Petricola, w przeciwieństwie do dzisiejszych czasów, było niewiele. Z Honzą zdecydowaliśmy się pozostawić oryginalną wersję jako pamiątkę tamtych czasów. Być może podczas czytania i oglądania niektórych zdjęć ubawiliście się Państwo tym, co taki wariat jak ja potrafi wyczarować (zrobić "na kolanie" z dnia na dzień) i na co się zdobyć (wyjazd do Pragi po czarne szklane kulki).

Przede wszystkim chciałbym wykorzystać ten ostatni akapit, aby podsumować moje dziesięcioletnie doświadczenia:

  • Synodontis petricola nie jest już trudny do rozmnożenia, jak podano w tytule artykułu. Wielu akwarystów potrafi je dziś rozmnożyć, lub kilka ocalałych osobników pojawia się w akwarium towarzyskim, jeśli jest tam wystarczająco dużo kryjówek.
  • nie jest wymagający, jeśli chodzi o pokarm, jako nocny czyściciel zjada resztki na dnie, pytanie brzmi, jak bardzo to nocne sprzątanie przeszkadza rybom, które chcą w nocy odpocząć
  • parametry wody jak dla pozostałych mieszkańców Jeziora Tanganika
  • przed tarłem nie jest konieczna specjalna faza przygotowawcza, wcześniej czy później samice wyraźnie się zaokrąglają i odbywają tarło, od jednej samicy jest też kilkaset jaj
  • u mnie zawsze odbywały tarło przed zachodem słońca
  • nie stosowałem hormonów. Instynkt rozrodczy jest na tyle silny nawet bez nich, że w końcu odbywają tarło wszędzie, jeśli nie ma kryjówki
  • największym problemem, a może jedynym, jest walka z "chorobą białych plam", która niszczy całe potomstwo, jeśli nie umie się z nią postępować. U mnie żadne leki ani chemikalia, a nawet lampa UV, nie pomogły znacząco. Fizyczne oddzielenie zarażonych jaj w pierwszych co najmniej dwóch dniach po tarle wydaje się być kluczowe. Oczywiście jaja muszą mieć dostęp do tlenu, poprzez opłukiwanie ich natlenioną wodą.
  • wzrost młodych jest powolny, co jest związane z tym, że jest to ryba długowieczna. Dla zobrazowania: u mnie te ryby, odłowione w okolicach Chaitika jako dorosłe, mają już dziesięć lat i nadal są żywotne i regularnie odbywają tarło. René Kruter, holenderski akwarysta i przyjaciel, który mnie wyprzedził i jako pierwszy w Europie je rozmnożył, przywiózł je z Jeziora Tanganika 25 lat temu, ma je do dziś i od czasu do czasu je rozmnaża.

Podziękowania

Autor pragnie podziękować Marcie Mierzeńskiej za konsultacje i synowi Dawidowi za pomoc w fotografowaniu. Wreszcie, Honzie Burzanovskému za przekonanie mnie do odkurzenia tego i za tłumaczenie z angielskiego oraz współpracę.

Wykorzystane materiały

  • Burnside G., 2009, The Spawning and Raising of the Pygmy Cat, Synodontis petricola, December 13, 2009 © Scot.Cat., 1997-2011, burnside@madasafish.com
  • Maznyk P, Avoid Being a Nervous Fishkeeper, March 2009, KWAS - Kitchener Waterloo Aquarium Society, pmaznyk@rogers.com
  • Reimer K., January 2008, Breeding & Raising Synodontis petricola. (KWAS), Kevin.Reimer@sympatico.ca
  • Walker H., Walker D., 2009, Spawning Synodontis petricola, Missouria Aquarium Society web site, http://www.missourlaquariumsociety.org
  • Riegel J., 2008, Synodontis petricola Spawning Report, Fincinnati, the official newsletter of the Greater Cincinnati Aquarium Society Aquarticles, http://www.aquarticles.com
229
4
Włącz powiadomienia o nowym artykule