Świetlik morski (Noctiluca scintillans) to jednokomórkowy, maleńki organizm żyjący w morzu, będący częścią planktonu. Wraz z innymi mikroorganizmami jest unoszony przez prądy morskie. To w zasadzie alga z gromady dinoflagellatów (Dinozoa), jednak w przeciwieństwie do innych alg nie odżywia się fotosyntezą. Choć może trudno w to uwierzyć, mimo że jej wielkość wynosi maksymalnie 2 milimetry, żywi się innym pokarmem. Poluje na sąsiednie mikroorganizmy, które tworzą plankton. Wizualnie, jeśli spojrzeć na świetlika pod mikroskopem, zobaczyłoby się mały balonik ze „sznureczkiem”. Ten wiciowiec umożliwia świetlikowi zmianę kierunku i chwytanie ofiary, którą wsuwa do cienkiej szczeliny przypominającej „usta”.
Chociaż są przezroczyste, po zjedzeniu określonego rodzaju alg zabarwiają się na czerwono. W wyniku tego zjawiska można zaobserwować tzw. czerwony przypływ – powierzchnia morza nagle staje się czerwona. Innym razem, po spożyciu innych alg, powierzchnia morza świeci się na zielono.
Gdyby ktoś pływał w takim morzu, każdy ruch powodowałby rozświetlenie wody, ponieważ świetliki jasno reagują na dotyk.
Jeśli chcesz mieć pewność, że doświadczysz tego zjawiska, odwiedź Mosquito Bay w Portoryko. Tam morze świeci przez cały rok.
Świetliki są przysmakiem dla krewetek. Jednak o, ironio – świetliki świecą również w żołądku krewetek. W rezultacie brzuch tego małego, przezroczystego skorupiaka zaczyna świecić, co przyciąga kałamarnice, ośmiornice i inne drapieżniki, które nie muszą długo czekać, by zaatakować. Krewetki nie mają możliwości, by przestać świecić, więc szybko zostają zjedzone.
Naukowcy badali, dlaczego świetliki nie przestają świecić, nawet gdy są już w żołądku krewetki. Jedna z teorii mówi, że ponieważ rozmnażają się przez podział, czują więź z innymi świetlikami, które są właściwie ich „rodzeństwem”. Dlatego pragną, o ile można tak powiedzieć, aby ich drapieżnik sam stał się ofiarą. Inną możliwością jest, że po prostu nie mogą przestać świecić.