Moja walka z cieknącymi zbiornikami

Linda Vlachova
Kutná Hora
Udostępnij artykuł

Mówi się, że złe rzeczy chodzą parami, a w zeszłym tygodniu potwierdziło mi to kilka akwarystycznych kryzysowych wydarzeń. Jak sobie z tym poradziłam i co z tego wynieść?

Mówi się, że złe rzeczy zdarzają się po trzech.

Byłam tego świadkiem w zeszłym tygodniu, kiedy to zaczęło się od tego, że dwumiesięczne paludarium z wysokim słupem wody marki Exo Terra przygotowało mi niemiłą niespodziankę. Chwilę myślałam, że przy nalewaniu nowej wody do paludarium trochę wody nalałam obok, ale bardzo szybko nieustannie pojawiająca się kałuża pod paludarium (od produkcji stoi na takich jakby nogach) przekonywała mnie, że to nie to. I rzeczywiście, kiedy zajrzałam pod paludarium do niecałego centymetra wysokiej szczeliny, przyczyna była więcej niż jasna. W regularnych odstępach czasu woda w połączeniu pod paludarium kapała.

Najpierw ogarnęła mnie lekka panika. Czy mam zlikwidować to nowo urządzone i zamieszkane paludarium? To chyba niemożliwe. Gdzie dam ryby, które osiedliły się w nowych warunkach i postanowiły zareagować na dobre warunki tym, że się rozmnożyły? Z idylii nie cieszyłam się długo. Może, aby zmienić drobną panikę w racjonalne myślenie, zadzwoniłam do kolegi akwarysty. "Chyba nie chcesz ode mnie akwarium?!" usłyszałam po drugiej stronie. Kolejny telefon skierowałam do znanego sklepu akwarystycznego w Chrudimi. Wynik ostatecznie nie był lepszy, więc w desperacji zwróciłam się do innego doświadczonego akwarysty i kupiłam tymczasowe akwarium u jego sąsiada z podwórka, gdzie były poukładane akwaria.

Z małej plastikowej pojemnika przeniosłam 5 dorosłych i około 30 małych do nowego, bardziej odpowiedniego, ale wciąż jeszcze tymczasowego środowiska.

Kiedy sytuacja się uspokoiła, a ja pogodziłam się z rzeczywistością możliwej katastrofy, kolejna akwarystyczna katastrofa nie kazała na siebie długo czekać. Podczas napełniania wody w piwnicy coś odwróciło moją uwagę. Szczerze mówiąc, już nawet nie pamiętam, czy to był telefon, miauczący kot, czy coś innego, a ja zapomniałam zakręcić wodę. Po dwóch godzinach, gdy poszłam się pocieszyć z prosperujących akwariów i trochę też uspokoić w związku z sytuacją z paludarium, powitało mnie oprócz migającego termometru, który próbował wyrównać strumień zimnej wody do pierwotnej temperatury, chlupotanie na podłodze. O kurczę! Przede wszystkim szybko to posprzątać, żeby nie spowodować szkody, a także żeby moja droga połówka, która w tym momencie usilnie pracowała na górze, się nie dowiedziała. Udało mi się to ukryć, więc przeczyta to dopiero w tym artykule :)

Znów zaczęłam odzyskiwać utraconą równowagę i planować, jak spędzę niedzielę, co wszystko zdążę zrobić i jak będę pracować w ogrodzie, gdy zwróciłam uwagę na wilgoć pod akwarium, tym razem na piętrze. Skupiłam się na wodzie, która leżała na drewnianej, specjalnie dla akwarium wykonanej szafce i odkryłam, że nie była to plama, ale pięknie przemieszczała się wzdłuż dolnego połączenia akwarium. Myślę, że chyba nawet zbledłam. Nie wydawało mi się to. Tym razem miałam już wprawę:

  1. Wyłączyć elektronikę - odłączyć grzejnik, filtr, oświetlenie i inne urządzenia, które mogłyby mieć kontakt z wodą
  2. Szybko po beczkach i zacząć wypompowywać wodę, aby zmniejszyć wyciek
  3. Przenieść rośliny i ryby do tymczasowego wystarczająco dużego plastikowego pojemnika z wodą z akwarium
  4. Zainstalować grzałkę i napowietrzanie do tej tymczasowej plastikowej pojemnika
  5. Ochrona podłogi i mebli - ręczniki i cokolwiek, co jest pod ręką i wszystko szybko suszyć
  6. Zrobić zdjęcie wycieku dla sprzedawcy i ewentualnej reklamacji

(Kolejność dostosować do sytuacji i potrzeb.)

Będę mieć nadzieję, że ćwiczenia w sytuacjach kryzysowych z płynącą wodą w akwarystyce były już wystarczające i przez jakiś czas będę oszczędzona podobnych niespodzianek, ale gdyby jednak, mam już swoją rutynę.

 

Opublikowano: 18 mar 2025
415
3
Włącz powiadomienia o nowym artykule