Synodontis petricola: Łatwe w tarle, trudne w odchowie - Jak to się zaczęło (I)
Pewnego razu, już jako doświadczony hodowca pielęgnic Tropheus z wschodnioafrykańskiego jeziora Tanganika, zacząłem zastanawiać się, jak jeszcze bardziej wzbogacić moje akwarium z tymi rybami. Przeglądając Internet, natknąłem się na endemiczne sumy z Tanganiki Synodontis petricola, które całkowicie mnie zafascynowały. Wtedy, bez żadnych ambicji na jakikolwiek możliwy rozród, zacząłem bardziej interesować się tym, jak je zdobyć.
Kiedy zastanawiam się, jak ta historia się zaczęła, muszę cofnąć się do początku grudnia 2010 roku. Wtedy to miałem odebrać partnera biznesowego z Wielkiej Brytanii z lotniska w Krakowie w Polsce i przywieźć go do Czech, mojego kraju ojczystego. Sprawdzając w Internecie, ile czasu zajmie mi podróż z Czeskiego Cieszyna do Krakowa, uświadomiłem sobie, dlaczego nie wykorzystać tej podróży również w celach akwarystycznych, spróbować zdobyć coś ciekawego do mojego „tanganikańskiego” akwarium. Oczywiście, w pierwszej kolejności zależało mi na zdobyciu grupy sumów z upragnionego gatunku. W szczególności gatunku petricola.
Akwarium społecznościowe
Ku mojemu zaskoczeniu, znalazłem w Krakowie firmę, która akurat oferowała petricole z odłowu. Bardzo mnie to ucieszyło i postanowiłem natychmiast zadzwonić do tej firmy, aby zarezerwować dwie pary tych ryb. Od razu odebrała miła pani, która przedstawiła się jako Marta. Po rutynowym przedstawieniu się, kim jestem i dlaczego dzwonię, od razu stało się dla mnie jasne, że osoba po drugiej stronie i ja nadajemy na tych samych falach.
Zakup
Wyruszyłem więc do Krakowa trzy godziny wcześniej, aby wszystko załatwić na czas i w spokoju, łącznie z dojazdem na lotnisko. Kiedy dotarłem do firmy, Marta miło mnie przywitała. Była bardzo pomocna. Rozmawialiśmy o petricolach i innych zagadnieniach związanych z Tanganiką prawie trzy godziny. Marta odłowiła dla mnie petricole i jednocześnie wyjaśniała, jak odróżnić petricole od lucipinnis i inne ciekawostki. Cała moja wyprawa ostatecznie zakończyła się wielkim sukcesem. Do domu przywiozłem dwie pary Synodontis petricola, a do hotelu w Trzyńcu jednego Anglika.
Synodontis petricola jest dobrze znany i lubiany wśród hodowców ryb tanganikańskich. Jest to jeden z najmniejszych gatunków Synodontis z jeziora Tanganika i bez wątpienia jeden z najpiękniejszych. Istnieje kilka form z mniejszymi lub większymi plamami, które zamieszkują różne części jeziora, z odpowiednimi nazwami handlowymi, takimi jak S. petricola "Dwarf" lub S. petricola „Large” lub „Giant”. Istnieje jednak również forma bardzo podobna do petricoli. Jest to już wspomniany gatunek S. lucipinnis, bardzo podobny do petricoli, ale dorastający do mniejszych rozmiarów i posiadający większe plamy. Te dwa gatunki są dość trudne do odróżnienia, zwłaszcza jeśli chodzi o młode osobniki.
S. petricola samica
U dorosłych petricoli obie płcie są ubarwione tak samo. Samice dorastają do nieco większych rozmiarów niż samce i są bardziej zaokrąglone w partii brzusznej. Jeśli chodzi o zachowanie w akwarium, jest to jeden z najbardziej uroczych mieszkańców akwarium towarzyskiego. Najlepiej czuje się, gdy w zbiorniku jest więcej osobników w stadzie. Może jednak współistnieć z dużo większymi, bardziej agresywnymi sumami i pielęgnicami, nie zagrażając przy tym nawet najmniejszym pielęgnicom karłowatym. Nie zwraca uwagi nawet na narybek innych gatunków.
Niektórzy eksperci twierdzą, że S. petricola, podobnie jak jego bliski krewny Synodontis multipunctata, ma tendencję do bycia znacznie bardziej aktywnym w ciągu dnia niż większość gatunków sumów. Nie mogę tego potwierdzić, ponieważ nie mam doświadczenia z innymi gatunkami Synodontis. Wręcz przeciwnie, moje petricole są aktywne w nocy, a przez większość dnia są ukryte w kryjówkach. Podobnie jak inne gatunki Synodontis, dobrze dogadują się z prawie wszystkimi pielęgnicami, a w akwarium towarzyskim sprawdzają się jako niezawodni czyściciele resztek po innych rybach. S. petricola karmi się dość łatwo. Młode osobniki początkowo są bardziej zorientowane na przyjmowanie pokarmu mięsnego, ale w miarę starzenia się stają się coraz bardziej wszystkożerne. Wtedy zjedzą wszystko, co zostanie wrzucone do zbiornika, a zwłaszcza resztki, które osadzają się na dnie.
Tarło
Tarło przebiega z grubsza w następujący sposób. Gdy samce zauważą, że samice są pełne ikry i zaczynają okazywać zainteresowanie, zaczynają je gorliwie ścigać. To zainteresowanie stopniowo przeradza się w małe gonitwy po zbiorniku. Rytuał zalotów ostatecznie kończy się w wybranej grocie lub innej spokojnej kryjówce, do której wpływają oboje partnerzy. Samica zaczyna składać ikrę, a samiec ją zapładnia.
To moje doświadczenie z tarłem S. petricola nie było ogólnie niczym wyjątkowym. Już wcześniej opublikowano kilka doniesień o sukcesach w tarle i odchowie tych wspaniałych sumów. Graham Burnside, Harold i Derek Walkerowie, Jerry Riegel, Kevin Reimer - to autorzy, których artykuły znalazłem, szukając w Internecie informacji o tarle.
Istnieje jednak pewien aspekt, który uznałbym za wyjątkowy. Nie przywiozłem tych ryb do domu w celu rozmnażania. Moim powodem było tylko to, że te ryby bardzo mi się spodobały, kiedy szukałem sumów jako dodatku do moich pielęgnic tanganikańskich. Zanim zacząłem zajmować się rodzajem Tropheus, w tym czterystupięćdziesięciolitrowym zbiorniku przez kilka lat przewinęło się wiele innych pielęgnic.
Przygotowanie akwarium
Kiedy zdecydowałem się na petricole, w akwarium żyła grupa trzydziestu dorosłych Tropheus sp. „Moliro” (F1-F3) i mniejsza grupka Tropheus duboisi „Kigoma”. Zbiornik był wyposażony specjalnie w kamienie z morza, ponieważ u nas woda z kranu jest dość miękka. Miało to pomóc w utrzymaniu przewodności między 400 - 600 µS/cm i zapewnieniu wartości pH powyżej 7 w chemicznie uzdatnionej wodzie. Na dnie znajdowała się warstwa drobniejszego piasku kwarcowego, aby moje Tropheusy mogły w nim, zgodnie ze swoją naturą, kopać. Wiadomo, że drobny piasek (wielkość ziarna około 0,4 mm) jest niezbędny dla rodzaju Tropheus, ponieważ częściowo dostaje się do wnętrzności ryb i wspomaga trawienie.
Jak już wspomniałem, głównym powodem zakupu petricoli było cieszenie się nimi. Dlatego musiałem trochę przebudować wnętrze akwarium, aby zapewnić im więcej możliwości ukrycia. Rezultat był oczywisty. Zapewniłem rybom odpowiednie środowisko, więc od pierwszej chwili czuły się tam jak w domu i cieszyły się ukrywaniem w tufowych skałkach lub w gąszczu Anubias nana, którym skały były doskonale porośnięte. Ostatecznie nie widywałem ich zbyt wiele w ciągu dnia. Pokazywały się natychmiast, gdy gasiłem główne oświetlenie zbiornika.
Szukając w Internecie, natknąłem się na artykuł Philla Maznyka „Avoid Being A Nervous Fishkeeper”. Zaleca w nim, jak się zachowywać, aby móc obserwować i docenić naturalne zachowanie tych normalnie nocnych ryb, bez ich stresowania. Cytuję: „Wiele gatunków ryb, zwłaszcza sumów, ma wrażliwe receptory, które pomagają zlokalizować pokarm w ciemności. To nocne zachowanie jest wynikiem ich naturalnego rozwoju. Niektóre ryby są płochliwe i pozostają w zasięgu wzroku tylko wtedy, gdy czują się bezpiecznie. Odpowiednie kryjówki są zatem niezbędne i zwiększają prawdopodobieństwo częstszego zobaczenia ryb”.
Nocne obserwacje
Jeśli ktoś chce je obserwować, nie powinien usuwać kryjówek w zbiorniku - chodzi o to, aby obserwować ryby, nie będąc przez nie zauważonym. Zgodnie z radą Philla, wziąłem latarkę i na soczewkę nałożyłem kawałek czerwonego szkiełka. Po zmroku włączyłem latarkę i zaświeciłem do zbiornika. Wydawało się, że to ryby dość zdenerwowało, więc można było przypuszczać, że czerwone światło jest przez nie postrzegane. Czy miałem spróbować mniejszej intensywności? Wyłączyłem oświetlenie nad zbiornikiem i zostawiłem w pokoju tylko małą lampkę. Po około godzinie byłem mile zaskoczony aktywnością petricoli, podczas gdy pielęgnice były całkowicie spokojne.
(Koniec części pierwszej - link do drugiej części)